W ostatnich dniach dużo przypadków koronawirusa jest w ciągu doby (ponad 10tyś) i nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś spadek dziennych przyrostów chorych. I w związku z tym, że jest mnóstwo koronawirusa to rząd nas straszy lockdownem – czyli tym, co mieliśmy w kwietniu tego roku. Pozamykane były zakłady fryzjerskie, nie wolno było wchodzić do lasów i parków i bez poważnego powodu opuszczać swój teren prywatny. Pewne to jeszcze nie jest, ale wysoce prawdopodobne, że takie coś wróci (mam nadzieję, że nie).
Lockdown to jest dowód na to, że władza nas lubi gnębić, odbierając nam wolność. Gdybym ja rządził to nawet jakby było nie 10 tysięcy a 100 tyś przypadków na dzień koronawirusa, to nie zabraniałbym ludziom przemieszczać się tak po prostu bez celu i nie zabraniałbym wstępu do lasu. Serio PiS myśli, że takie głupoty powstrzymają epidemię? Najwyraźniej tak. Gdy ktoś pojedynczo się przemieszcza bez konkretnego powodu to nie zarazi się innych wirusem. Zaufajcie mi.
Takie coś jak zakaz działalności klubów nocnych czy imprez weselnych to jestem w stanie zrozumieć, tak się zbiera mnóstwo ludzi i nie jest trudno przenieść koronawirusa na innych, no ale jak jedna osoba się przemieszcza to niemożliwe jest, by wirus przenosił się na innych.
Ten cały lockdown to jest po to, by krzywdzić porządnych ludzi, a nie w trosce o nasze bezpieczeństwo. Precz z lockdownem!