Niektórym to najwidoczniej nie jest wszystko jedno, by móc kompromitować się w sposob najbardziej beznadziejny z mozliwych. Tym razem trafił mi się jakiś „legionista” i rzecz jasna od niego się zaczęło. Prawdę mówiąc mógł się bardziej postarać, bo powtarzając jedynie jakąś tępą frazę takiego jednego Ryśka z Poznania pokazuje jedynie, że we łbie dalej jest gimbaza. Tu mamy do czynienia z kimś z Warszawy…krotko mówiąc wiocha wiochę wiochą pogania.
